Forum

Znajdź odpowiedź, zadaj pytanie i połącz się z innymi użytkownikami!

Strona główna Rozmowy Public Forum ŚWIADECTWA

  • ŚWIADECTWA

    Posted by Usuń użytkownika on 7 marca 2021 na 13:33

    Kochani, zachęcamy do dzielenia się w tutaj świadectwami Bożego działania. Możesz tu zamieścić swoje świadectwo nawrócenia, ale również inne świadectwa Bożego działania w Twoim życiu. Niech ten wątek forum będzie szczególnym miejscem, gdzie oddamy Bogu chwałę!

    “Będę cię wysławiał, Panie, całym sercem swoim, Będę opowiadał wszystkim cuda Twoje. Będę się weselił i radował w tobie, Będę opiewał imię twoje, Najwyższy!”
    Psalm 9,2-3

    Rafal Odpowiedział 1 rok, 12 miesięcy temu 9 Członkowie · 11 Odpowiedzi
  • 11 Odpowiedzi
  • Usuń użytkownika

    Usuń użytkownika
    8 marca 2021 na 12:10

    Chętnie podzielę się z Wami świadectwem mojego nawrócenia. Tym czasem, od którego zaczęła się moja podróż z Jezusem. Mam nadzieję, iż opowieść ta nie będzie chaotyczna.

    Zacznę od tego, iż zawsze wierzyłam w istnienie Boga, ale nie wiązało się z tym nic więcej. Wierzyłam i już. Ciągle jednak coś mi nie pasowało. Zdałam sobie sprawę z tego, iż kompletnie źle się czuje w miejscu w którym jestem, gdyż próbuje religię dopasować do siebie, tak, żeby mi pasowała. Tylko nie o to chyba chodziło. Chciałam być w tym cała, a nie tak po części. Miałam pragnienie poznania prawdy.

    W tym czasie mój szwagier nawrócił się. Mamy sporadyczny kontakt, gdyż nie mieszkamy w tym samym kraju. Próbował mi mówić o Jezusie, ale ja nie chciałam tego słuchać. Z jednej strony sama czegoś szukałam a z drugiej słowa szwagra wzbudzały mój gniew i niechęć. Sam fakt, że mamy się spotkać i ze znów będzie mówił o Jezusie działał na mnie jak płachta na byka. Nawróciła się również siostra mojego męża. Wtedy to już unikałam kontaktu jak tylko mogłam. Nigdy nie pałaliśmy do siebie zbytnia sympatią, ale teraz, przynajmniej z mojej strony to już bardzo źle.

    Ciągle żyłam sobie szukając Boga, raz bardziej, raz mniej. W sumie nic z tego nie wynikało.

    Któregoś dnia zrobiłyśmy sobie z koleżanką badanie piersi. U niej wszystko ok, u mnie nie. Telefony do znajomych lekarzy, każdy zalecał szybka dalszą diagnozę. Nie będę tu pisywać moich emocji, ale jeszcze długo po trzęsły mi się nogi. To był chyba piątek a w sobotę była organizowana “Biała Sobota” w szpitalach onkologicznych. Nie miałam czasu do stracenia. Jechałam autem do szpitala do Katowic, płacząc, zalewając się łzami,krzycząc do Boga: “dlaczego? wiesz, że Cię szukam a tu przez takie cos mam przechodzić. Nie dam rady, nie mam siły, jeszcze dziś wieczorem się spotkamy, a Cię jeszcze nie znalazłam”. Całą drogę tak krzyczałam…

    Dziś nie chcę w to uwierzyć, nie chcę nawet o tym pisać, ale wtedy byłam przekonana, że w tym dniu odejdę do Pana. Nie chciałam nawet się z tym zmierzyć. Tak wtedy myślałam i tak by było. Wcześniej w krótkim czasie pożegnałam dziadków, babcię, rodziców. Mój tata w czasie swojej choroby był cały czas ze mną, wtedy byłam silna. Dla siebie samej nie miałam już nawet pół procenta siły. Nawet nie chciałam spróbować.

    Jeden lekarz, drugi, kontrolne usg. Stoję przed takim starszym lekarzem, ryczę, a on mnie uspokaja, zobaczysz, dziecko, ze będzie dobrze. Bada i bada, mówi, że czysto. Proszę go, niech sprawdzi jeszcze raz, bo to niemożliwe. Czysto.

    Pojechałam jeszcze do Gliwic na onkologię. Tam też mówi – czysto. Potwierdziła to mammografia. Byłam w szoku, nie wiedziałam co się dzieje, dziękowałam Bogu, że jestem zdrowa.

    Za kilka dni mieliśmy lecieć do szwagra i bratowej. Nie byłam szczęśliwa z tego powodu, byłam zła. Robiłam dobrą minę do złej gry. Siedząc w samolocie, jeszcze przed startem poczułam nieopisany spokój. Minutę wcześniej złość a teraz błogość, uczucie którego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. To było bardzo zastanawiające, ale niezwykle przyjemne. Ciężko mi to opisać nawet.

    Na drugi dzień mojego przyjazdu szwagier opowiedział mi Ewangelię, historię słyszaną wiele razy ale wtedy dopiero weszła we mnie. Chłonęłam ją całą sobą. Mówił mi o Jezusie tak naturalnie, tak czysto, tak pięknie. Staliśmy na jakimś londyńskim placu, pełno ludzi a nam łzy leciały po policzkach. To co się wtedy tam wydarzyło jest nie do opisania.

    ( Oczywiście, jak tam jechałam to wcale nie chciałam tego słuchać i nawet przez sekundę nie przypuszczałam, ze coś takiego będzie mieć miejsce).

    Wróciłam będąc innym człowiekiem. Dwa miesiące później oddałam moje życie Jezusowi. To było rok temu. Od tego czasu zmieniło się bardzo dużo. Mam wrażenie, że nie chodzę a lewituję 🙂 jestem bardzo szczęśliwa. Dziękuję Bogu za wszystko i pomimo wszystkiemu. Chcę ciagle więcej i więcej Jego, chcę do Niego biec a nie kroczyć…

    Dziś wiem, że to Bóg mnie uzdrowił i wiem od kogo pochodziła ta nienaturalna błogość

    Ze szwagrem i bratową łączy mnie cudowna więź, kochamy się, jesteśmy dla siebie wsparciem – moja rodzina już się przyzwyczaiła, ale na początku oczy przecierała ze zdumienia.

    Nie chciałabym wrócić do życia przed nawróceniem, mimo, iż tak po ludzku było całkiem ok. W rodzinie się układa, w małżeństwie jest dobrze, dzieciaki świetne, problemy jak kazdy, finansowo nie ma tragedii, ja świetnie dają sobie ze wszystkim radę. Po nawróceniu zobaczyłam w jakim byłam błędzie. Nie było wtedy ok.

    Bóg działa w moim życiu codziennie, wiem o tym. Mogłabym wiele napisać jeszcze, ale o tym może później a teraz czas wracać do pracy 🙂 jestem ciekawa Waszych historii.

    Błogosławię Was wszystkich.</font>

    Bóg jest prawdziwie dobry i Jemu należy się cała chwała i uwielbienie.

    Basia

    • Usuń użytkownika

      Usuń użytkownika
      11 marca 2021 na 10:50

      Witaj Basiu. Ja też tak miałam, że denerwowało mnie jak ktoś głosił mi ewangelię; aż rok temu Bóg się o mnie upomniał. I od tego momentu czuję się jak zakochana nastolatka. Oby ten ogień we mnie nie wygasł. Pozdrawiam

    • Usuń użytkownika

      Usuń użytkownika
      11 marca 2021 na 21:19

      Barbara dziękuję za Twoje świadectwo tak Bóg jest Dobry:-)

      Pozdrawiam Grażyna

    • Usuń użytkownika

      Usuń użytkownika
      7 kwietnia 2021 na 17:05

      Kochana Basiu

      Dziękuje za piękne świadectwo dzieła bożego .

      Jakże cudownym ,,reżyserem „ jedt nasz stwórca .Wszydtko tak zaplanowane by dzieci jego odczuły jak bardzo nas kocha .

      Dziękuje za te historie , jest ona inspiracja i zachęta dla innych .

      Jest Boza Prawda w samej Jego prawdzie

      Tule do serca ❤️

  • Usuń użytkownika

    Usuń użytkownika
    8 marca 2021 na 12:23

    Wychowałem się w katolickiej rodzinie, wierzącej nie praktykującej, bez ojca czy jakiekolwiek innych autorytetów. W domu nie przelewało się, często brakowało pieniędzy. W wieku 17,18 lat zacząłem swoją “przygodę” z alkoholem. Nieskończone liceum, potem wojsko i zacząłem szukać szczęścia na swój sposób. Zaimponował mi świat,jego blichtr, pieniądze, imprezy, dziewczyny i to, że ludzie się mnie bali. Po śmierci mamy przestałem się zupełnie kontrolować, narkotyki, alkohol, pornografia, hazard, wszędobylska przemoc spowodowały, że stałem się do szpiku zepsutym i złym człowiekiem. Tak naprawdę więzienie uratowało mi życie. Po wyjściu chciałem zmądrzeć, pomyślałem o rodzinie, szybko się ożeniłem. Zrobiłem to z wyrachowania dla pieniędzy mimo że moi przyjaciele ostrzegali mnie przed tym krokiem. Jak można się domyśleć moje małżeństwo szybko zaczęło się rozwalać,po 11 latach rozwód, straciłem wszystko, pracę, mieszkanie, rodzinę, przyjaciół, wylądowałem na ulicy uzależniony praktycznie od wszystkiego. Jesienią 2014 Bóg postawił na mojej drodze ludzi z Coffee house z ulicy Sępiej we Wrocławiu. Dzięki nim trafiłem w październiku na terapię w chrześcijańskim ośrodku w Łękini, że strachu przed zimą ale z gotowym planem odłożenia pieniędzy i. kontynuowania starego życia. Bóg jednak chciał inaczej, na wiosnę. oddałem życie Panu Jezusowi a 5 lipca 2015 wziąłem chrzest. Od razu przestałem przeklinać i mieć pociąg do narkotyków. Od 3 lat nie piję.,przestałem też palić, uprawiać hazard czy oglądać pornografię i mimo, że zdarza mi się upaść to wiem, że w Jezusie jest moje uzdrowienie i zbawienie, że tylko On jest Drogą, Prawdą i Życiem.

    • Usuń użytkownika

      Usuń użytkownika
      8 marca 2021 na 12:33

      Dziękuję za Twoje świadectwo. Jest tak jak piszesz, w Jezusie mamy wszystko 🙂

  • Usuń użytkownika

    Usuń użytkownika
    8 kwietnia 2021 na 07:25

    Dziękuję za wasze świadectwa 💕

  • Usuń użytkownika

    Usuń użytkownika
    8 kwietnia 2021 na 07:28

    Witam was moi kochani

    🙋‍♀️👩‍❤️‍👩

    Dziękuje ,ze mogłam być świadkiem , dusza i sercem podczas tych cudownych chwil z wami wszystkimi .

    Cudownymi duszyczkami .

    Weszłam tam by doznać to z rodakami co już od paru lat doświadczyłam tu i teraz gdzie mieszkam .

    Każdy z nas ma swoja opowieść i być może nawet o tym nie wie lub zapomniał .

    Ja nie zapomniałam ,lecz nie sądziłam ze tutaj nim się z wami podzielę .

    Mam 65 lat i mieszkam od 16 lat w szwajcarji .

    Tutaj doświadczyłam radosnych chwil i dużo ciepła i miłości ze strony tutejszych ludzi .

    Tęsknota za rodzina i przyjaciółmi była na tamten czas bardzo mocna i mimo cudownych chwil i ludzi mnie otaczających czułam się bardzo samotnie i wszystko co otrzymywałam od innych rozpływalo się szybko w smutek i płacz .

    Nie było łatwo wejść w życie z całkowicie inna mentalnością a poza tym moja przeszłością i starymi ( złymi ) nawykami .

    Miłość do siebie przerabiałam w Polsce i gdy przebywajac z nimi było Ok ,ale gdy pozostawałam z tym sama to ciagle ta sama tęsknota i smutek powracały .

    Wiem , ze nie miałam zbyt wiele poczucia własnej wartości mimo iż inni mnie doceniali i podziwiali za to co robie .

    To wszystko było piękne ,lecz nie pomagało mi na długo jak już o tym wspominał ktos z kursu w jego historii.

    Miałam praktycznie wszystko .

    Cudowny kraj , przyjaciela który o mnie dbał jak potrafił i prace oraz serdecznych ludzi .

    To nie wystarczało jednak i to oczekiwanie od innych by oferowali mi to by było mi lepiej wpłynęło czasem na nieporozumienie w naszej relacji i dochodziło do rozpaczy i mocnego płaczu .

    Pewnego dnia zapłakana wyszłam by pospacerować i wybrałam dróżkę , która zazwyczaj przekraczałam rowerem , tym razem szlam pieszo .

    Droga ta była blisko psychiatrycznego ośrodka , gdzie inni czasem tez wędrowali albo z pielęgniarzami na wózkach inwalidzkich .

    Miejsce to jest pełne natury i drzew owocowych .

    Znałam to miejsce i nie było mi to obce kogoś takiego napotkać .

    Tymczasem tego dnia 19.02.2007 roku .

    Idąc zapłakana zobaczyłam chora psychicznie kobietę ,która patrzyła na mnie po drugiej stronie wąskiej uliczki .

    -Z widzenia znam ja :

    Pomyślałam 🤔

    Idę dalej ignorując jej spojrzenia i zatrzymując jednocześnie moje przygnębienie .

    Kobieta wzrokiem przyciągała mnie do tego stopnia ,ze musiałam się do niej zbliżyć .

    Myślałam ,ze coś potrzebuje .

    Doszłam do niej pozdrawiając a ona swymi oczami jak 2 zielone perły spojrzała na mnie mówiąc cichutko a jednocześnie bardzo doniosle

    ,,Jezus kocha Cie „

    Te krótkie słowa a tak znaczące dla mej duszy wzruszyły mnie jeszcze bardziej .

    Szybko zadawajac sobie pytanie .???

    On taki wielki Bóg mnie kocha ?

    Dlaczego ?

    W umyśle moim było wiele niepewności .

    Kobieta wyciągnęła po chwili mała książeczkę jak chusteczki higieniczne i podała mi ja .

    To była mini biblia .

    Stałam jak wryta trzymając ja i nie wiedząc co mam z nią zrobić .

    Trochę wcześniej słyszałam o bożym słowie i jego prawdzie zawartym w piśmie świętym Biblia ?

    Kobieta po chwili wyjęła z siateczki przy jej chodziku ( dzięki któremu się poruszała )

    czerwone jablko podając mi do drugiej ręki .

    Teraz już sama nic nie wiedziałam co mam zrobić i powiedziałam tylko

    -dziękuje bardzo ,ale ja nic nie mam dla pani ,,,,

    Spojrzała na mnie poraz kolejny i ponownie cichym lecz jednoczenie donośnym głosem powiedziała

    ,,ja mam wszystko czego potrzebuje „

    Stojąc nieruchomo i patrząc na te podarunki od niej doznałam jakiegoś ,,olśnienia i obudzenia czy objawienia jak mogę teraz powiedzieć .

    Podnosząc głowę w jej kierunku nie widziałam już nikogo obok mnie .

    Zaczęłam wiec szukac jej po drogach przy ośrodku lecz już jej nie widziałam .

    Była przecież chora i o chodziku się poruszała ..pomyślałam ?

    Jak mogła tak szybko odejść mi z oczy ?

    To było dla mnie dziwne i szukałam jej dalej .

    Zmęczona tym zobaczyłam oranżerię i usiadłam tam przy stolika ,aż nagle dostrzeglam , ze była tam przylepiona mała karteczka na środku stołu .

    Tam było napisane ;

    Boga kocha cie taka jaka jesteś „👏

    Siedziałam tam trochę i już nie pragnęłam niczego innego jak doświadczyć tego ❤️

    właśnie tej bezwarunkowej miłości, która mnie wtedy uzdrawiała z ran przeszłości i kłamstwa jaka jestem .

    Przez te lata wiele się wydarzyło i doświadczam tego codziennego dnia więcej i więcej.

    Dodam ze tego samego miesiaca lecz ( lat później ) otrzymałam chrzest 19.02.2012

    Tym dziele się jak potrafię ,gdyż wiem ze Miłość jest wszystkim a bez miłości wszystko jest NICOŚCIĄ

    KOCHAM I JESTEM KOCHANA .

    MILOSC ZMIENIŁA MNIE MÓJ CHARAKTER ,MOJE ZYCIE I SPOJRZENIE NA INNYCH Z MIŁOŚCIĄ A NIE OCENA .

    Bóg przesiewa moje stare nawyki codziennego dnia 🙏

    TULE WAS WSZYSTKICH DO SERCA I ŻYCZĘ TEGO DOŚWIADCZENIA Z BOZĄ MIŁOŚCIĄ

    ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

    DZISIAJ TAŃCZĘ JAK POTRAFIĘ PO WIELU OPERACJACH LECZ NIC I NIKT NIE MOŻE MI PRZESZKODZIĆ BYĆ WDZIĘCZNĄ ZA TE CHWILE

    ŻYCIA TU I TERAZ Z BOGIEM W JEGO CHWALE .🙏

  • Usuń użytkownika

    Usuń użytkownika
    6 czerwca 2021 na 19:29

    Krystyno, Barbaro, Anonimowy, dziękuję za Wasze świadectwa. Dokładnie tak, jesteśmy kochani Miłością prawdziwą. Czasem w natłoku problemów, codziennych trudności pojawia się myśl – Boże, jak ja mam dobrze ❤️ Jak to jest możliwe, że po latach, a Bóg mnie zawsze zaskakuje miłością pełną cudów ❤️

    Ja z krótkim świadectwem 🙂 Znam Boga od bardzo dawna, ale wciąż zdarza mi się niedosłyszeć Jego głosu, mieć wątpliwości albo zbyt blisko brać do siebie słowa innego człowieka.

    Przez ostatni miesiąc miałam kilka zabiegów chirurgicznych na szczęce. I tak na lato sobie zaplanowałam dłuższą rehabilitację, odpoczynek, wakacje z dziećmi. Przemodlone, przyklepane. I tu wyskoczyła dziwna sytuacja. Bliski człowiek musi zrezygnować z wyjazdu do pracy, zachorował, nie wie co robić. Od pierwszej chwili wiedziałam, że mam tam jechać. Nie moja praca, nie mój kierunek, i plany mam inne, i nawet szwy nie powyciągane przecież… a dzieci? Ale modliłam się i słyszałam – jedź.

    Pierwsze kilka dni byłam albo sama, samotna, pogrążona we własnych wątpliwościach, albo z ludźmi, na których jakiekolwiek wsparcie nie liczyłam, bo nie… Czułam, że zdradziłam siebie samą; myślałam o sobie, że uciekłam od mojego życia, planów… Nie jestem z siebie dumna 🙁 Zabrakło mi tego zaufania i słuchania tylko Jego głosu, po ludzku słuchałam czarnych myśli własnych i znajomych. Aż do soboty. Obudziłam się o 5 i coś mi przypomniał mój duch ❤️ Wstań, zajaśniej, bowiem nadchodzi twoje światło, a nad tobą zabłyśnie majestat Wiekuistego ❤️ A Bóg W PEŁNI zaspokoi każdą waszą potrzebę ❤️

    To o co się martwię? Potrzeby? Marzenia? Choroby? Boję się, jak wypadnę? Czy “stracę” czas na jakiś nie odpowiedni krok? Przecież to On jest w stanie udzielić mi każdej, KAŻDEJ łaski ❤️

    I oczywiście, chmury się powoli rozjaśniły 🙂 Już prowadzę od dzisiaj wśród miejscowych grupę – uczę hebrajskiego, będziemy czytać psalmy. Powiedziałam świadectwo, i usłyszałam, że to było dla kogoś znakiem, odpowiedzią. A ktoś inny całe życie marzył właśnie o nauce hebrajskiego. A koleżanka z podstawówki mieszka tylko 20 km dalej i wpadła na kawę i kilka słów o Słowie. I to dopiero początek.

    Kocham Boga za takie “zbiegi okoliczności”. I za cierpliwość, z którą daje mi kolejne lekcje otwartości. Za ciepłe słowa otuchy, nawet kiedy to ja nie dotrzymałam słowa.

    Fil 4:4 Zawsze cieszcie się z tego, że należycie do Pana. Cieszcie się!

    Raduję się tu i teraz. Tak jak jestem, tam gdzie jestem ❤️

  • Usuń użytkownika

    Usuń użytkownika
    21 czerwca 2021 na 18:30

    Wow, niesamowite świadectwa Kochani! Dziękuje, że się tym podzieliliście… Mi równiez toważyszyło pragnienie poznania Boga (jak Basiu wspomniałaś), tez przez 40 lat trwałam w KK ale nie czułam tam Bożej obecności… odkąd pamiętam, w myślach rozmawiałam z Bogiem. Od kiedy zamieszkałam z dziećmi w Anglii, pewne wydarzenia przyspieszyły w niewiarygodny sposób. Kiedy pracowałam u angielskiej chrześcijanki i Ona modliła się na językach o mnie i mojego syna – pytałam w myślach Boga co to jest, jeżeli to coś, Go obraża, to ja Go przepraszam, proszę o wybaczenie… Kiedy sąsiad, który był bardzo niemiły, króregoś dnia wychodząc z żoną powiedział, że się wyprowadza – nie wierzyłam, że dobrze usłyszałam… Ale Pan zadziałał i uwolnił nas od ludzi, którzy bardzo uprzykrzali życie mi i moim synom… Mam wiele dowodów na Boże działanie w moim życiu. To prawdziwy cud, że akurat blisko mnie zamieszkała Polka – chrześcijanka. To cud, że kiedy modliłam sie o wspólnotę, pomimo lockdawnu – poznałam cudownych ludzi oddanych Bogu całym sercem. A od marca jeszcze ta szkoła – Bóg jest Dobry! Pomimo, że moja przestrzeń jest ograniczona, ponieważ opiekuję się synem z autystycznymi zaburzeniami i nie mogę pracować poza domem – Bóg dał mi mozliwość działania na Jego chwałę! To są prawdziwe cuda! Mam Boży pokój w sercu, ta szkoła uświadomiła mi również moje powołanie – czuję, aby modlić się o ludzi, aby wstawiać się do Boga za ludżmi, czuję w sercu takie pragnienie i myślę, że to może być właśnie Boża odpowiedż na moje pytanie – co mam robić Panie? Błogosławię każdego z Was Kochani, dziękuję Jezusowi za Jego Posłuszeństwo, za Jego Ofiarę, za Jego przelaną Krew i otwarcie bramy do Nieba. Dziękuję naszemu Ojcu za Jego prowadzenie, za to, że otwiera właściwe drzwi, że otwiera nasze oczy i uszy, że prowadzi nas, że burzy mury, które były przeszkodą aby rozumieć i doświadczać więcej, bo nasz Pan ma dla nas więcej i więcej… Chwała naszemu Bogu! Wszystkich Was przytulam mocno Kochani bracia i siostry i błogosławię Was i Wam w waszej drodze na Boża chwałę! Amen!

  • Rafal

    Członek
    20 marca 2022 na 23:23

    Witajcie wszyscy :),

    chciałbym się z Wami podzielić czymś ciekawym z mojego dzieciństwa. Nie jest to moje świadectwo nawrócenia, aczkolwiek jest to niesamowite zdarzenie.

    Dzisiaj w wannie w czasie kąpieli przypomniał mi się pewien sen z dawien dawna, bardzo mglisty i zamazany. Poprosiłem Ducha Świętego, żeby przypomniał mi szczegóły tamtego snu. Odpowiedź byłą natychmiastowa, ale i zaskakująca, gdyż nie przypomniał mi snu a zdarzenie, które miało miejsce dużo dużo wcześniej. Mając około 2-3 latka; strzelam w wiek, bo nie pamiętam; był to okres najpierwszej rzeczy, którą pamiętam z mojego życia: byliśmy na wczasach gdzieś nad morzem, w jakimś lasku. W nocy, w sumie nad ranem obudziłem się, bo zachciało mi się siku. W domku wszyscy spali i nikt nie zwrócił uwagi, że wstałem a ja wiedziałem, że nocnik stoi w kuchni. Wstałem więc i tym małym niezdarnym, dziecięcym krokiem pomaszerowałem do kuchni. Po kilku krokach zorientowałem się, że ktoś tam stoi, jakieś postacie – kobieta z dzieckiem na ręce. Oczywiście dzisiaj piszę tamtą wizje z perspektywy dorosłego, umiejąc ją opisać; wtedy jednak nie umiałem nic nazwać ani opisać. Kobieta ta stała w długiej szacie, innej niż używała moja mama. Na rękach miała dziecko, które obróciło główkę w moją stronę, uśmiechnęło się do mnie i pomachało. W tej scenie było coś niesamowitego; na zewnątrz była ciemna noc a za tymi postaciami świeciło jakby słońce, promienie światła otaczały to dziecko ze wszystkich stron. Ten chłopczyk miał bardzo spokojne oczy, spokojne i radosne, które niemo wołały: pobawmy się razem, zaprzyjaźnij się ze mną!!

    Z tamtego okresu nie pamiętam kompletnie nic, poza tą sceną. Przypomniałem sobie o niej dopiero po kilku latach, gdy szedłem do pierwszej komunii. Wtedy w kościele zobaczyłem obraz na ścianie Marii z Jezusem i przypomniało mi się, co widziałem za dziecka: dokładnie te same postacie, jednak nie na obrazie a żywe. Różnica między obrazem a tamtą sceną była taka, że obraz był niemy a dziecko w tamtej wizji patrzyło na mnie, uśmiechało się i machało. Przez całe życie próbowałem zrozumieć i wyjaśnić tamto zdarzenie. Nawet, gdyby rodzice od urodzenia zabierali mnie do kościoła, to jako 2-3 latek nie miałem biologicznie prawa zachować w pamięci jakiegoś obrazu a jednak widziałem rzeczywiście to, co wiele lat później zobaczyłem na obrazie. Pytałem o to wielu księży, katechetów i zakonników, nikt jednak nie potrafił mi udzielić racjonalnej odpowiedzi. Wszyscy mnie zbywali głupimi pytaniami: jaka suknie miała ta kobieta, do kolan czy do ziemi? Nie pamiętam tej kobiety, ani długości jej sukni – w tamtej scenie dziecko; dzisiaj wiem, że był to Jezus we własnej osobie; było w centrum sceny o to o niego chodziło. Dzisiaj też wiem, że ukazał mi się w postaci dziecięcej, bo dziecku łatwiej jest ciągnąć do dziecka, niż do dorosłego. Niemniej było to dla mnie na tyle niesamowite zdarzenie, że często w myślach to rozważałem i zadawałem pytanie: dlaczego mi się pokazałeś?

    Zrozumiałem to dopiero po nawróceniu – od urodzenia Jezus mnie szukał i zachęcał do przyjaźni a ja z braku poznania odpowiedziałem dopiero po 40stu latach

Zaloguj się, aby odpowiedzieć.

Start of Discussion
0 w 0 odpowiedzi Czerwiec 2018
Teraz